poniedziałek, 23 lutego 2015

Libster Blog Award

Witam wszystkich!
Zostałam nominowana przez Vivilet do Libster Blog Award, za co ponownie bardzo dziękuję, jesteś kochana! :-)
Dobrze więc teraz odpowiem na pytania.

1) Na kim się wzorowałaś, kreując główną postać swojego opowiadania? (Jeśli nie jesteś jej twórcą, to czym kierowałaś się dając jej charakter?)
- Fakt, że Jennyfair jest mroczną elfką wzięłam z "Thor: The Dark World", a pod względem charakteru jest ona trochę starszą i bardziej dojrzałą wersją mnie z czwartej klasy podstawówki.

2) Co najbardziej podoba ci się w twojej historii?
-Chyba lubię moje postaci. Bardzo fajnie mi się je tworzyło i szczerze to bardzo się do nich przywiązuję.

3) Rady dla początkujących?
-Niestety sama jestem początkującą, więc nie mogę się szczególnie wypowiedzieć. Przepraszam.

4) Romans czy akcja?
- Obu po trochu.

5) Jak wyglądałby twój wymarzony dzień?
- Pojechałabym do Włoch do rodziny i spędziła go z moim rodzeństwem ciotecznym, a resztę dnia najprawdopodobniej przeleżałabym z jakąś książką, albo coś pisząc.

6) Ideał miłości?
- Związek w którym jest przede wszystkim wzajemne zrozumienie i szacunek.

7) Disney czy DreamWorks?
-Oba mają dobre strony, ale chyba trochę bardziej Disney.

8) Wybierasz się na Avengersów ósmego maja? (Ma się pojawić Loki^^)
-No, niema innej opcji! Oczywiście, że tam będę!

9) Skąd wzięłaś pomysł na swoje opowiadanie?
- Owoc samotnego leżenia i myślenia po obejrzeniu zdecydowanie zbyt dużej ilości filmów marvela.

10) Twój ulubiony bloger (Tak chodzi mi o autora bloga)?
-Nie umiałabym wybrać tylko jednego.

11) A teraz skromnie XD Czy podoba ci się mój blog? Co ewentualnie radziłabyś mi zmienić, bądź poprawić?
-Osobiście twój blog bardzo mi się podoba.

Pytania ode mnie:
1) Czy któraś z postaci na twoim blogu ma coś z Ciebie?
2) Jakiego rodzaju lubisz czytać książki?
3) Co pomaga ci przy pisaniu?
4) Herbata czy kawa?
5) Ulubiony film?
6) Co myślisz o walentynkach?
7)  Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
8) Ulubiona postać filmowa lub książkowa?
9) Gdybyś była kolorem, to jakim?
10) Koty czy psy?
11) Lubisz swoją szkołę?

A to moje nominacje:

http://loveisdrowninginadeepwell.blogspot.com/
http://sheera-laufeyson.blogspot.com/
http://mara-charles.blogspot.com/
http://loki-sigyn-always-and-forever.blogspot.com/
http://erdhallia-rod.blogspot.com/
http://lokiandsigyntruehistory.blogspot.com/
http://loki-you-should-be-afraid-of-night.blogspot.com/2013/07/prolog.html
http://princess-of-jotunheim.blogspot.com/
http://embers-in-asgard.blogspot.com/p/rozdziay.html
http://loki-laufeyson-history.blogspot.com/

piątek, 20 lutego 2015

Rozdzial 11

                                       Rozdział 11

Timoria po prostu chodziła w tę i z powrotem po Bifroście.
Lubiła ten most, może to z powodu, pustej, cichej, otwartej przestrzeni, a może po prostu dlatego, że miała z tym miejscem związane całkiem przyjemne wspomnienia.
-Coś cię trapi.
Usłyszała nagle niski głos i odwróciła się gwałtownie.
Za nią stał strażnik Bifrostu i dziewięciu światów. To jak udawało mu się tak cicho poruszać zawsze było dla niej niewiadomą. Uśmiechnęła się lekko z ulgą, że to tylko on.
-Oh, Heimdall.
Z jak zawsze poważną twarzą skinął jej głową.
-Lady Timorio.
Oparła jedną dłoń na biodrze, starając się wyglądać jak najswobodniej. Musiała udawać, że nie ma pojęcia o co mu chodzi, chociaż właściwie dobrze wiedziała, że jeśli Heimdall się postara to uda mu się dowiedzieć wszystkiego tego czego chce.
-Dlaczego uważasz, że coś mnie trapi?
Zapytała patrząc na niego z trochę przekrzywioną głową i wzruszyła ramionami.
Zbliżył się do niej o kilka kroków, jego kroki brzmiały ciężko kiedy metal zderzał się z gładką powierzchnią mostu, najwyraźniej w jakiś sposób kontrolował kiedy brzmiały tak głośno a kiedy nie dało się ich usłyszeć. W innych okolicznościach mogły by to kogoś przestraszyć, ale biorąc pod uwagę osoby biorące udział w zdarzeniu, wiadomo, że nikt nie ma tu powodów, ani nawet myśli o lęku.
-Twierdzę, że coś bardzo cię wzburzyło.
Uśmiechnęła się, właściwie to nie ona powinna tu cokolwiek tłumaczyć, ona też chciała pewnej informacji. A było to też idącą jej na rękę wymówką na zmianę tematu, teraz to ona miała pewne pytanie. Chociaż właściwie Heimdall nigdy nie pytał, on po prostu stwierdza fakt.
-Mam pytanie, czy pozwoliłbyś żeby człowiek, któremu zakazano tu być przybył do Asgardu, gdyby twierdził iż desperacko potrzebuje pomocy?
Przekrzywiła lekko głowę zadzierając ją w tym samym czasie by móc swobodniej patrzeć mu w oczy.
Haimdall już wiedział o co jej chodziło. Odpowiedź nie była trudna.
-Jeśli pytasz czy wpuściłem tu twojego brata, nie zrobiłem tego, to byłaby zdrada, musiał się tu dostać używając resztek magii, jego lub waszego ojca.
Pokiwała szybko głową, i tak nie miałby powodów żeby pomagać Polemosowi, w końcu sam był jednym z tych, którzy zeznawali przeciwko wcześniej wymienionej przez niego dwójce. Wciąż nie spuszczali z siebie wzroku, patrząc sobie prosto w oczy, jednak nie mając pojęcie co powinni teraz powiedzieć by osiągnąć cel w tej konwersacji.
Stali tak przez mniej więcej kwadrans w milczeniu, strażnik wyglądał na wielce zamyślonego.
Cisza wydawała się ciężka, gęsta, prawie wyczuwalna.
W końcu postanowiła ją przerwać.
-Nie zgodziłam się.
Odezwała się przerywając tę cisze.
Zmarszczył brwi, jego złote oczy były jak zawsze spokojne i wszystkowiedzące. Prawie wszystko, poprawiła się, nie wiedział o wszystkim, na przykład o tym, że jego król i władca nie jest już tym za kogo się podaje.
-Słucham.
Odezwał się jakby nie wiedział o czym mówiła.
Znowu się uśmiechnęła, trochę sarkastycznie i trochę melancholijnie.
-Nie zgodziłam się mu pomóc, na marne się trudził.
Przyjrzał się jej dokładniej, jednocześnie ją rozumiał i nie rozumiał, jak z resztą zawsze w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej jej osoby.
-Chcesz wiedzieć po co?
Zapytał, był w stanie powiedzieć jej co trapiło jej brata tak bardzo, że zniżył się do błagania jej o pomoc.
-Nie.
Nawet nie zastanawiała się nad odpowiedzią.
-To nie moja sprawa, mam wystarczająco dużo własnych problemów.
Chciał ją o coś zapytać, ale zdał sobie sprawę, że już zna odpowiedź więc po prostu stał dalej w milczeniu wpatrując się w przestrzeń.
Aż powiedział tylko jedną rzecz.
-Król cię szuka.
                                *****************************

Jej ręce wprost latały po klawiaturze, leżała tak od kilku godzin, przebrana w piżamę i z włosami związanymi w niedbały kok.
Nie miała co robić, była zmęczona, ale po tabletkach na ból głowy nie była w stanie spać, więc stwierdziła, że nie zaszkodzi jej napisanie maila do rodziców. Z pewnością będą wielce zmartwieni tym, że nie ma czasu żeby przelać im na konto trochę pieniędzy, nigdy nie miała z tym problemu dla niej to i tak były grosze, ale teraz nie miała czasu ani ochoty na spacery do banku czy bankomatu.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi.  Szybko zamknęła laptop i wygładziła fioletowy koc na nogach.
Osoba za drzwiami nie czekała na odpowiedź. Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł jej teraźniejszy pracodawca, z trudem powstrzymała się przed wzdrygnięciem się, nigdy nie czuła się bezpiecznie ani komfortowo w jego towarzystwie.
-Valerie, mam nadzieję, że w niczym ci nie przeszkodziłem.
Sztuczna uprzejmość, jak zawsze. Osoba, która go nie znała mogłaby się nawet na to nabrać.
Wyprostowała się, mogłaby to jakoś skomentować, ale nie byłoby to mądre, to nie był tylko kolejny klient, ten człowiek był groźny, irytowanie go z pewnością nie wyszłoby jej na dobre.
-Pisałam tylko maila do rodziców, a ile właściwie będę tu jeszcze potrzebna?
Starała się by zabrzmiało to jak najbardziej niewinnie i przypadkowo, starając się ukryć fakt, że najchętniej już by się spakowała i z miejsca opuściła rezydencję tego człowieka.
Podszedł powoli i usiadł obok jej nóg i przez koc lekko ścisnął jej kolano. Miała ochotę z miejsca się odsunąć, ale nie mogła pozwolić na to by jej maska spadła.
-Będziesz mi jeszcze potrzebna przez dłuższą chwilę. Twoje umiejętności są co najmniej....interesujące.
Poza polem jego widzenia zacisnęła dłoń w pięść tak, że długie paznokcie z pewnością zaraz przebiją jej skórę. Najchętniej by go kopnęła, ale naprawdę, lepiej go nie prowokować.
-Właściwie przyszedłem tylko dać ci to,- Sięgnął za marynarkę i rzucił w do niej plik banknotów, który złapała w locie.- dziwię się, że się nie upomniałaś...No cóż życzę ci miłego wieczoru, moja droga.
Posłała mu szybki uśmiech, kiedy był już przy drzwiach. Dopiero kiedy przestała słyszeć jego kroki wypuściła powietrze z płuc. Nie było sensu życzenia mu dobrej nocy ponieważ po pierwsze zabrzmiało by to absurdalnie a po drugie on i tak nie spał po nocach tylko robił Bóg Jeden Wie Co gdzieś w domu. Nie była zainteresowana dowiadywaniem się.
Szybko przeliczyła banknoty.
Mógł być niebezpiecznym psychopatą, ale płacił świetnie.
Pieniądze, mówi się, że nie są najważniejsze w życiu, że nie dają szczęścia, ale kto ich nie chcę?
Ponieważ kiedy masz pieniądze masz władzę.
Uśmiech powoli rozszerzał się na jej twarzy.
Fortuna, przecież dlatego to robiła.

                              ***********************

Jennyfair była w pokoju od kilku godzin, ta bezczynność była nie do zniesienia. Dlaczego ona nie mogła dostać szansy dowiedzenia się czegoś z pierwszej ręki zamiast czekać na Lokiego, który i tak najprawdopodobniej powie jej coś w jak najbardziej okrężny i wystudiowany sposób, przez który ma się wrażenie, że coś się wie choć tak naprawdę nie otrzyma żadnych informacji. No, ale cóż, musiała czekać. Przynajmniej nie było tu teraz "głosu" więc w pomieszczeniu panowała kompletna cisza.
Cisza, martwa cisza...I trzask.
Zaraz, trzask!?
Z niepokojem rozejrzała się po pomieszczeniu. Nic. Nic co mogłoby wydać taki dźwięk.
Kolejny trzask i krzyk. Znowu nic nie wskazywało na źródło odgłosów.
Może coś dzieje się za drzwiami?
Szybko pokonała przestrzeń dzielącą ją od nich i położyła rękę na klamce.
Natychmiast westchnęła i cofnęła się. Miała się stąd przecież nie ruszać.
Co tam się dzieję!?

                     ***********************************

Timoria z wahaniem położyła Lokiemu dłoń na ramieniu.
-Myślę, że powinieneś się trochę uspokoić jeśli chcesz....
Mężczyzna odwrócił się patrząc na nią z obłędem w oczach.
-Ależ ja jestem bardzo spokojny!
Timoria uniosła jedno brew wskazując gestem na dwie leżące przy ścianie postaci kulące się ze strachu.
Chwilę temu wezwał ją żeby pomogła mu w poszukiwaniu dwójki, która jakimś cudem dała radę podać mu eliksir osłabiający. Szybko okazało się iż jest to dwójka nowych pracowników zamku. Ktokolwiek zaplanował zawładnięcie umysłem Lokiego najwyraźniej nie zamierzał tego powtarzać skoro zapewnił sobie tak marny kamuflaż. Jednak przede wszystkim musieli dowiedzieć się kim jest ten "ktoś". 
Ale jeżeli Loki choć trochę się nie uspokoi to zaraz z pewnością tę dwójkę zabije i nie dowiedzą się niczego. Więc to zadaniem Timorii było go od tego powstrzymać.
-Nie wydaje mi się żebyś był. Chcesz przecież odpowiedzi, a nie ich śmierci, pamiętasz?
Loki wymamrotał coś co brzmiało jak "Najpierw jedno potem drugie." a potem powoli zbliżył się do pary przy ścianie i posłał im jedno ze swoich najbardziej wściekłych, przerażających spojrzeń.
-Kto jest waszym zleceniodawcą?
Zapytał kładąc nacisk na każde słowo.
Cisza. Odchrząknął i para przy ścianie zadrżała. Tchórze.
Powtórzył pytanie jeszcze głośniej.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Odezwała się w końcu dziewczyna z grubymi blond warkoczami, jej męska wersja (bez warkoczy) najprawdopodobniej brat ciągle dygotała.
Loki zaczął przewiercać ją wzrokiem z lekko przymrużonymi oczami.
-Och doprawdy?
Wycedził tonem pełnym sarkazmu.
Dziewczyna spojrzała w górę jakby starała się sobie coś przypomnieć a potem szybko pokręciła głową i znowu zwróciła na niego wzrok.
-Właściwie to pracujemy w pałacu więc właściwie to dla ciebie. Ale jeśli chodzi o coś innego to nie mam pojęcia o co może chodzić.
Loki pod gniewem poczuł lekkie zażenowanie, dziewczyna była zdecydowanie kiepską aktorką i w dodatku potworną arogantką.
Wbił w nią wzrok jeszcze mocniej jakby miał nadzieję, że sprawi jej to fizyczny ból.
-I naprawdę oczekujesz, że ci w to uwierzę!?
Przy tak podniesionym głosie był praktycznie pewien, że Jennyfair jest w stanie go usłyszeć jednak w tej chwili wyjątkowo mało go to obchodziło.
Blondynka przyłożyła dłoń do piersi.
-A skąd pomysł, że mielibyśmy coś wiedzieć.
Loki się roześmiał, to było żałosne. Czy ona naprawdę uważała go za idiotę. Kiedy skończył swój nie do końca szczery śmiech posłał Timorii spojrzenie, które mówiło: "Spokojnie mam wszystko pod kontrolą, żedne z nich na razie nie zginie."
Potem znowu wpatrzył się w dziewczyną pod ścianą.
-Po pierwsze moja droga bardzo źle rozegrałaś swoje karty, wiesz, że masz coś wiedzieć i nie widać po tobie ani twoim...bracie? Żadnych oznak zaskoczenia związanych z tym, że ja jestem żywy...
Przerwała mu.
-Nie trudno się domyślić, że uważasz, że ja o czymś wiem, a jeśli chodzi o fakt bycia żywym to już raz udawałeś martwego, powtarzanie tego nie jest już taką niespodzianką.
Kolejny błąd z którego nie zdała sobie sprawy.
-Ale przecież wy przyjechaliście tu dopiero wczoraj więc skąd wiesz o tym, że to dokładnie drugi raz?- Pokręcił głową.- A po drugie jesteś koszmarną aktorką, od razu widać, że kłamiesz.
Zacisnęła usta w cienką linię. Cholera! Czy naprawdę myślała, że uda jej się okłamać Boga kłamstw!? Wzięła głęboki oddech i wbiła w niego nienawistne spojrzenie.
-Nic ci nie powiem. Nie mam w zwyczaju poddawania się bez walki.
Loki odczekał dłuższą chwilę zanim znowu się odezwał.
-Daję wam ostatnią szansę. Dla kogo pracujecie?! Wiecie, że mogę was teraz skazać na śmierć!
Dziewczyna wstała śmiejąc się bezgłośnie, tylko poruszając ustami jakby się śmiała.
-Nie myślę żebyś to zrobił. Ponieważ wtedy ja mogłabym powiedzieć światu kim naprawdę jesteś Loki.
Powiedziała śpiewnym głosem. Zaczęła powoli do niego zbliżać.
Lekko wydęła wargi i zakołysała się na obcasach butów.
-To byłaby taka szkoda gdyby nagle cały Asgard dowiedział się, że ich ukochany król to tak naprawdę nie Odyn. Tylko mały, żałosny, jotunheimski bastard, a kompleksem władzy. Naprawdę jak by było przykro gdyby ten twój idealny plan nagle legł w gruzach...
Znowu zaśmiała się bezdźwięcznie i wykonała ruch dłonią jakby coś nią przewracała.
-Jak mały domek z kart.
Timoria zrobiła krok w przód gotowa do interwencji, w końcu potrzebny był im właściwie jeden informator...
Loki niezauważalnie zacisnął dłoń w pięść, nie mógł dać się wyprowadzić z równowagi. Więc tylko wymusił na twarz szeroki uśmiech, który z pewnością nie znaczył nic dobrego.
-Nic nikomu nie powiesz jeśli was teraz zabiję.
Zbliżyła się jeszcze bardziej patrząc mu prosto w oczy z bezczelnym wyrazem twarzy.
-To też by była szkoda, nie chciałabym zginąć z ręki takiego...nikogo jak ty.
To mówiąc dźgnęła Lokiego palcem w klatkę piersiową.
Timoria pokręciła głową, to było bardzo, bardzo głupie posunięcie. Kolejne potknięcie w planie tej dziewczyny, a Timoria znała Lokiego na tyle dobrze by wiedzieć, że je zauważy i wykorzysta.
Natychmiast wykorzystał nieuważny ruch dziewczyny łapiąc ją za nadgarstek i gwałtownie przekręcając po czym odpychając tak mocno, że znowu trafiła pod ścianę, mocno uderzając w nią głową.
Patrzyła na niego z lekko otworzonymi ustami i trzymając się za nienaturalnie wykręcony nadgarstek. Chłopak obok zbladł jeszcze bardziej i wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować.
Loki zwrócił wzrok na niego.
-Może skoro one nie jest w stanie rozmawiać w cywilizowany sposób, to chociaż ty udzielisz mi informacji bez zmuszania mnie do uszkodzenia cię?
Chłopak wytrzeszczył oczy i zaczął coś jąkać w niezrozumiały sposób.
Wtedy dziewczyna ze wściekłością wypisaną na twarzy znowu się wcięła najwyraźniej starając się ignorować fakt, że być może już nigdy nie będzie normalnie poruszała ręką.
-On nie będzie z tobą rozmawiał!
Loki przewrócił oczami i uniósł jedną brew z lekko kpiącym i rozbawionym wyrazem twarzy.
-Zawsze pozwalasz siostrze się za ciebie wypowiadać?
Znowu zaczął się do nich zbliżać ze zdecydowanie nieczystymi intencjami. Timoria szybko podeszła do niego kładąc mu dłoń na ramieniu i powiedziała coś tak cicho, że dwójka z pod ściany nic nie usłyszała, Loki się uśmiechnął.
Blondynka starała się zimitować wyraz twarzy Lokiego z przed chwili choć kiepsko jej to wyszło.
-Zawsze pozwalasz...przyjaciółce się kontrolować?
Loki znowu przewrócił oczami, to było co najmniej żałosne, chyba rzeczywiście nie będzie miał pożytku z tej dwójki...
-Powinnaś się cieszyć, że się jej wcześniej słuchałem inaczej już dawno byłabyś martwa.
Wtedy chłopak wytrzeszczył oczy i przyłożył sobie ręce do gardła jakby się dusił. Jego siostra natychmiast odwróciła się do niego.
-John! John!- Odwróciła głowę. -Pomocy!
Loki szybko podszedł do duszącego się i pochylił się nad nim, odpychając jego siostrę jedną ręką.
Przyglądał się mu przez chwilę a potem odwrócił głowę w bok.
-Timoria nie wiem co...
Nie dokończył ponieważ jego przyjaciółka błyskawicznie odepchnęła go w bok i  chwyciła Johna za kołnierz rozrywając go. Tam po koszulą na łańcuszku na jakim można by nosić zawieszki od naszyjników czy coś takiego wisiał mały nóż po, który chłopak próbował sięgnąć. Szybko wyrwała mu go i oddaliła rękę na tyle by nie był w stanie znowu go pochwycić, a drugą przygwoździła go do ściany.
Loki momentalnie wyczuł co się dzieje i odwrócił się do dziewczyny, która właśnie wyciągnęła zdrową ręką bardzo podobny sztylet z fałd sukni z wyraźnym zamiarem rzucenia nim w Timorię. Złapał ją za przedramię i uderzył nią tak mocno o ścianę, że wypuściła broń.
Ta dwójka nie była jednak aż tak głupia i nie przygotowana jak myślał.
Ich planem od samego początku było zaatakowanie i najprawdopodobniej zabicie jego i Timorii. Tylko dlaczego?
Ten moment zamyślenia wystarczył dziewczynie na szybkie kopnięcie go w klatkę piersiową skutecznie go przewracając i szybko zmierzając w stronę drzwi. Mała zdrajczyni, chciała tak zostawić brata. Loki magicznie zablokował drzwi i podniósł się z ziemi trzymając w ręce sztylet dziewczyny. Szarpała desperacko za klamkę, najwyraźniej adrenalina pomogła jej zapomnieć o tym, że jej prawy nadgarstek był wykręcony o jakieś 120 stopni. Pchnął jej ramię i mocno przytrzymał unieruchamiając ją przy drzwiach i przyłożył jej ostrze do gardła.
Timoria podeszła do nich pchając przed sobą Johna, który miał ręce związane za plecami linką od zasłonek.
-Puszczaj mnie ty suko! Zabije cię!
Timoria wciąż z  w pełni opanowanym wyrazem twarzy pchnęła go na ścianę obok drzwi.
-Nie wydaje mi się żebyś był teraz w pozycji, która pozwala ci na rzucanie takich gróźb.
Stwierdziła jadowitym tonem.
Rodzeństwo wymieniło zdesperowane spojrzenia.
-Ostatnia szansa. Kto was tu przysłał!?
Warknął Loki. Splunęła mu w twarz.
Wolną ręką wytarł ją i postawił większy nacisk na ostrze, które przyciskał do jej gardła tak, że kilka kropel krwi ściekło po srebrnym ostrzu i jej szyi.
Timoria znowu położyła mu dłoń na ramieniu sygnalizując żeby poczekał po czym zwróciła się do chłopaka.
-Odpowiedz na pytanie albo twoja siostra zginie.
John zaśmiał się piskliwie, histerycznie.
-Jakby ona to dla mnie zrobiła! Ty nie rozumiesz jak go zdradzę to on mnie zabije! I mnie i ją!
Timoria mocniej przycisnęła go do ściany.
-Jeśli powiesz nam kim jest ten "on", to zadbamy o to żebyś nie zginął.
Pokręcił głową z tym samym histerycznym rozbawieniem na twarzy.
-Nie ważne co zrobicie on da radę! On nawet nie musi mnie widzieć, żeby mnie zabić! Nic wam nie powiemy!
Spróbował ją kopnąć, ale zablokowała ruch własną nogą.
Dziewczyna też się zaśmiała.
-Oboje zginiecie w bólu! Jeśli nie dacie mu tego czego on chce!- Potem spojrzała Lokiemu prosto w oczy.- To jedyne co dobrego wyjdzie z tej sytuacji. Zginiesz tak jak powinieneś.
I Loki i Timoria już wiedzieli, że nic od niech nie wyciągną i wymienili długie spojrzenia. Loki pokiwał głową.
Timoria zdjęła dłoń z jego ramienia.

                                     ****************

Odziana w skórzana rękawiczkę dłoń zacisnęła się w pięść i uderzyła w blat stołu. Stracił właśnie dwójkę ludzi. No cóż i tak nie byli najlepsi i swoje już zrobili. Z resztą...Mógł ich bardzo łatwo zastąpić. Kiedy ma się tyle mocy i wpływów zmuszenie ludzi do takiej lojalności nie było trudne.
Nie, przejmowanie się śmiercią tej dwójki było stratą czasu.
To była tylko strata dwóch zwykłych pionków, takich samych jest pełno na szachownicy. To o te bardzie ważne jak wieża, skoczek, goniec albo hetman trzeba się martwić.
Szachy... tak to było idealne porównanie do gry jaką prowadził. A zwykłe ludzkie życie było dla niego nawet mniej ważne niż te figury, one miały przynajmniej jakąś wartość.
Westchnął i podszedł do mahoniowej komody w rogu gustownie urządzonego pokoju. Otworzył środkową szufladę i wyciągnął gruby ciemny notes. Otworzył go i przekartkował. W końcu znalazł odpowiednią stronę. Wyciągnął długopis z kieszeni marynarki i idealnie równymi liniami przekreślił imiona Johna i Tayleen Clearwatherów, po czym otworzył inną listę pełną imion i nazwisk ludzi gotowych na zostanie jego nowymi pionkami tymi, które nic nie znaczą, prawie cały zeszyt był ich pełen tych skreślonych i tych jeszcze pozostających w grze. Miał tylko jedną stronę z ludźmi, którzy się w tej partii naprawdę liczą.
Mężczyzna, który umiał wchodzić do czyjejś głowy i mówić do niego okropne rzeczy aż doprowadzi go do szaleństwa, stara kobieta, która umiała przyrządzić każdy eliksir na świecie, chociaż ona też niedługo przestanie być dla niego przydatna, potem na liście była Valerie ze swoim niezwykle przydatnym talentem, która w tak młodym wieku już zaczęła rozumieć rozgrywkę i jako jedyna nie dawała nic za darmo i zdawała sobie sprawę ze zdradliwości i przekupności całego świata. Już miał zamknąć zeszyt kiedy przypomniał sobie, że musi tu dopisać jeszcze jedno imię. Czwartego asa, który przydałby się mu w rękawie. Kogoś, kto nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo będzie przydatny, ile mocy można dzięki niej zyskać.
Uśmiechnął się do siebie i napisał jedno imię.
Jennyfair.
Potem zamknął zeszyt i schował go z powrotem w komodzie.


Notka od autorki:
Boże ile mnie nie było! Stęskniłam się za wami! Ale najwyraźniej żeby mieć czas coś porządnie napisać muszę się rozchorować. No cóż to ja wybrałam jeżdżenie codziennie do Warszawy do szkoły teraz muszę sobie radzić...z resztą nie ważne!
Chciałabym podziękować Vivilet za nominację do L.B.A. Dziękuję!
Postaram się jak najszybciej tym zająć!
Pozdrawiam!
Jessica/Chiara