niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 9

Rozdział 9
Jennyfair nerwowo bawiła się palcami, była pewna, że zaraz pozbawi się naskórka przy paznokciach, ale nie mogła przestać, siedziała na łóżku z nogami podwinientymi w sposób, który sprawiał, że jej już i tak drobna postać wyglądała na jeszcze mniejszą.

Loki Wcześniej chodzący po cały pomieszczeniu, robiąc coś czego zupełnie nie zrozumiała, ale to było jeszcze w porządku, nawet jeśli jego obecność zawsze wprawiała ją w nerwowość, ale kilka minut temu po prostu usiadł w fotelu naprzeciwko niej i zaczął lustrować ją wzrokiem ale przynajniej kiedy był Loki nie było ,,głosu”.

-Wiesz, zawsze uważałem, że otaczający mnie ludzie za dużo mówią, to było irytujące, potem poznałem ciebie. Jesteś jedna z najmniej rozmownych osób jakie poznałem w ciągu całego mojego życia, a wierz mi żyję długo.

Nie był pierwszą osobą mówiącą jej coś takiego, z czasem się przyzwyczaiła, właściwie był czas, że chciała więcej mówić, ale nigdy nie mogła znaleźć dobrych słów.

-Mogłabyś mi chociaż odpowiedzieć?

Podniosła głowę i spojżała na niego.

-Przepraszam, ja po prostu nie jestem w tym dobra, w rozmowach.

-To zauważyłem. I przestań w Końcu przepraszać.

Powiedział to tonem, który zmusił ją do zastanowień, przecież nie żywił do niej żadnych pozytywnych uczuć, więc po co miałby chcieć z nią rozmawiać?

-Dlaczego nagle chcesz....

Przerwał jej gwałtownie wstając.

-Ponieważ przed chwilą przyszli do mnie jacyś ludzie, jako do Odyna i zaczęli pytać, jak to ja mogłem pozwolić Thorowi wybyć do Midgardu, do swojej miłości, co przerodziło się dość szybko w monolog o ty jaki on cudowny, więc chciałbym posłuchać o czymkolwiek co nie jest Thorem, a ty jesteś jedną z dwóch osób znających moją tożsamość, a Timorii nie mogłem znaleźć.

Pokiwała szybko głową, żeczywiście wyglądał na...zmęczonego.

Zaczęła się zastanawiać jak sformułować jakieś zdanie, albo pytanie.

-Zastanawiasz się pewnie dlaczego tak go nie cierpię? - No i i zrobił to za nią.- Otórz, wiesz jak to jest żyć w czyimś cieniu? Kiedy wszyscy widzą cię tylko jako czyjegoś kogoś?

Na to z pewnością miała odpowiedzieć.

-No, cóż...wszyscy woleli moje rodzeństwo, ale to chyba jasne dlaczego.

Machnął ręką.

-Ale tobie nie przeszkadza chyba bycie w cieniu.

-Nie szczególnie.

-Przez całe życie byłe porównywany! Zawsze ten drugi! Nikogo nie obchodziły moje osiągnięcia, tylko jego!

Ten temat z całą pewnością był drażliwy. Mówił coraz głośniej i głośniej.

-Nawet kiedy ja niby zginąłem bohaterską śmiercią, a on sobie uciekł od odpowiedzialności jaką jest tron, wszyscy podziwiają tylko niego!

Po pewnym czasie mówił tak szybko i głośno, że z trudem w ogóle go rozumiała.

-Loki?

Powiedziała cicho, brak rekcji, dalej krzyczał, to co mówił przestało posiadać jakikolwiek sens, teraz brzmiało już tylko jak brednie szaleńca. Powtórzyła jego imię trochę głośniej, nic.

Jego słowa zaczęły ją przerażać kiedy zaczął opisywać co by zrobił komuś, kogo nawet nie znała, ale z pewnością budził w nim bardzo złe uczucia, w jego oczach pojawiły się jakieś niepokojące iskry, już chyba nawet przestał mówić do niej, po prostu mówił. Zaczął opisywać rzeczy tak przerażające, że miała ochotę zakryć uszy. Potem zaczął się jeszcze śmiać. Tego było zbyt wiele. Wrzasnęła jego imię.

-Loki!

Odwrócił się a wyraz jego twarzy sprawił, że momentalnie pożałowała tego, że w ogóle się odezwała.

-Co!?

Wzdrygnęła się na sam krzyk.

-Przerażasz mnie.

Powiedziała cicho.

Zaczął się do niej zbliżać z tym samym przerażającym wyrazem twarzy, instynktownie odsunęła się jak najdalej mogła.

-Przerażam cię Jennyfair?

Sposób w jaki wypowiedział jej imię, jakimś nienaturalnie wysoki głosem sprawił, że natychmiast wstała i szybko ruszyła w stronę drzwi.

Zalała ja fala zimna.

Były zamknięte.

Powoli odwróciła się, stał tuż przed nią.

Złapał ją mocno za ramiona.

-Ty nic nie rozumiesz!

Nie miała pojęcia co robić, w ciągu całego swojego życia nie widziała kogoś tak wściekłego, nie wiedziała nawet, ze tak silny gniew był możliwy.

-P-przepraszam, ale..

Szarpnął nią w przód i w tył, udeżając nią w zamknięte drzwi i jeszcze mocniej wbijając palce w jej ramiona.

-Mówiłem ze masz przestać!!!

Starała się uspokoić drżenie i spróbować jasno myśleć ale nie umiała.

Położyła delikatnie lewą dłoń na jednej z jego rąk.

-Loki, proszę puść mnie.

Puścił jej ramię tylko po to by złapać jej nadgarstek z jeszcze większą siłą.

Czuła jakby miażdzył jej kości, łzy bólu pojawiły się w końcikach jej oczu.

-Loki, proszę puść mnie, robisz mi krzywdę.

Przycisnął ją do drzwi pochyli się tak, że patrzył jej prosto w oczy.

-Dlaczego powinno mnie to obchodzić?

Chciała z całych sił, żeby to już się skończyło, nie miała pojęcia co zrobiła żeby wywołać w nim ten gniew, ale w tej chwili i tak była zbyt przerażona, żeby móc znaleźć jakiś powód, jedyne co wiedziała to: był wściekły, drwi były zamknięte, miał wyraźną przewagę fizyczną, była przyciśnięta do zamkniętych drzwi, nie miała drogi ucieczki, mógł ją teraz nawet zabić, mógł zrobić co chciał.

-Ponieważ jestem ci potrzebna i...

Znowu uderzył nią o drzwi, kiedy jej głowa w nie udeżyła na chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami, zamrugała patrząc na niego z szokiem.

-I co!?

-Powiedziałeś, że ego nie zrobisz.

Odchylił głowę w tył i się zaśmiał, to był zimny okrutny śmiech.

-Pozwól, że coś ci przypomnę.

Nachylił się tak, że ustami prawie muskał jej ucho.

Była w stanie prawie usłyszeć bicie własnego serca. Wolną ręką postawiła nacisk na jego klatkę piersiową starając się go bezksutecznie odepchnąć. Znowu się zaśmiał.

-Jestem kłamcą.

Wyszeptał je prosto do ucha.

Odwróciła głowę starając się odsunąć.

-Loki, proszę, przestań...

Przesunął drugą rękę z jej ramienia na szyję i lekko zacisnął palce, wciąż nic się nie stało to było jakby ostrzeżenie.

-Jesteś taka naiwna.

Próbowała go kopnąć, tylko trochę zacisnął uścisk, tym razem poczuła pewną zmianę w dostępie do tlenu. Jej klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w szybkich płytkich oddechach.

-Nie masz pojęcia, co myślałem, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy...

-Puszczaj mnie!

Krzyknęła z całej siły starając się go odepchnąć.

-Jak sobie życzysz.

Szarpnął nią w bok odsuwając się.

Straciła równowagę i przewróciła się.

Nagle mocno udeżyła coś głową i straciła przytomność.

Loki przez chwilę przyglądał się jej a potem zgiął się w pół i zaczął głośno i gwałtownie kaszleć.

Jakby sam zaczął się dusić.

*************************

Zafarbowane na czerwono włosy dziewczyny zawisły po obu stronach jej twarzy tworząc coś na podobieństwo kurtyny.

Oddychała głęboko, oderwała dłonie od kuli na stole i przyłożyła je do twarzy, tusz do rzęs i eyeliner spływały po jej policzkach, na jej czole pojawił się kropelki potu,a z nosa leciała jej stróżka krwi.

Poczuła dłoń w skórzanej rękawiczce na jej ramieniu.

-Valerie.

Usłyszała ostrzegaczy, aksamitny głos.

Podniosła głowę.

-Nie mogę tego tak długo robić, nie daję rady, nie mam tyle mocy, to zaklęcie mnie wykończy.

Powiedziała zmęczonym głosem.

Widząc stan w jakim była lekko uścisnął jej ramię.

-Dobrze na dziś się spisałaś, możesz już iść.

Wstała na drżących nogach, doszła w ten sposób powoli do łazienki i oparła się ciężko na blacie przed lustrem. Odkręciła zimną wodę i zaczęła raz po raz obryzgiwać nią swoją twarz.

Spojżała na swoje odbicie w lustrze.

Pozbyła się już krwi i części czarnych smug makijażu z twarz, ale i tak widać było, że jest w kiepskim stanie. Ciemne półkola pod jej oczami, była niezdrowo blada, jej usta miały liczne ciemniejsze punkty tak gdzie usunęła trochę naskórka gryząc je, w jej nienaturalnie ciemnych oczach było widać tylko smutek i pustkę.

Nikt nie zgadłby Ile ma lat, wyglądał na o wiele więcej.

*****************

Loki wyprostował się i przestał kaszleć. Rozejżał się po pokoju, jego oczy zatrzymały się na leżącej na podłodze postaci.

Jennyfair.

Co się tu do cholery stało!?

Przykucnął przy niej i lekko potrząsnął jej ramieniem.

Jego wzrok przykuł czerwony ślad na jej nadgarstku, nie długo zmieni się on z pewnością w siniaka a na samym nadgarstku zaczęła pojawiać się opuchlizna.

Miała też małe rozcięcie po prawej stronie czoła, pewnie udeżyła o szafkę.

Przyłożył dłoń do jej szyi, miała puls. Kawałek jej ramienia który nie był zakryty rękawem sukienki, też był czerwony. Zsunął rękaw całkowicie z jej ramienia. Ktoś ścisnął ją tak mocno, że jego paznokcie zostawiły płytkie nacięcia na jej skórze.

Tylko co się tu stało!? Pamiętał, że tu wszedł, zobaczył jak Jennyfair próbowała rozmawiać z własnym odbiciem, potem rozmawiali przez chwilę, potem podszedł do okna i......a co dalej!?

Nie miał pojęcia.

Podniósł dziewczynę bez trudu, była aż zbyt lekka, położył ją na łóżku i usiadł na krawędzi, ona z pewnością będzie wiedziała co się stało.

************************
Notka od autorki:
Wybaczcie, jestem za granicą i dopiero teraz dorwałam się do komputera żeby to opublikować, ponieważ mój dziadek nie ma w Domu WiFi.
Przepraszam, że tak krótko, ale mam mało czasu.
Pozdrawiam.
Jessica/Chiara

2 komentarze:

  1. Oj dużo błędów ortograficznych, ale o tym nie będę rozprawiać.
    Jak mi serce biło, kiedy Loki zaczął szaleć! Na początek pomyślałam, że zrobiłaś z niego kompletnego szaleńca. I to jak traktował Jennyfair... Świetnie opisałaś tą scenę, a mi aż gorąco się zrobiło. A potem się okazało, że ktoś nim kierował. No no, zapętlasz akcje i nadal nie wiemy za wiele, ale to na plus.
    Czekam na rozwój głównej bohaterki i na dalsze sceny z nią i z Lokim :)
    Pozdrawiam!
    A na marginesie, zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Właśnie znowu to przeczytałam, i podziwiam Cię, że w ogóle coś zrozumiałaś, przeklinam komputer, który mam teraz do dyspozycji, poieważ w połowę klawiszy trzeba walić i nie ma prograu do sprawdzania błędów!
      Tak, czy inaczej...
      Ciesze się, że spodobał Ci się rozdział!
      Pozdrawiam!

      Usuń