Rozdział 9
Jennyfair
nerwowo bawiła się palcami, była pewna, że zaraz pozbawi się
naskórka przy paznokciach, ale nie mogła przestać, siedziała na
łóżku z nogami podwinientymi w sposób, który sprawiał, że jej
już i tak drobna postać wyglądała na jeszcze mniejszą.
Loki
Wcześniej chodzący po cały pomieszczeniu, robiąc coś czego
zupełnie nie zrozumiała, ale to było jeszcze w porządku, nawet
jeśli jego obecność zawsze wprawiała ją w nerwowość, ale kilka
minut temu po prostu usiadł w fotelu naprzeciwko niej i zaczął
lustrować ją wzrokiem ale przynajniej kiedy był Loki nie było
,,głosu”.
-Wiesz,
zawsze uważałem, że otaczający mnie ludzie za dużo mówią, to
było irytujące, potem poznałem ciebie. Jesteś jedna z najmniej
rozmownych osób jakie poznałem w ciągu całego mojego życia, a
wierz mi żyję długo.
Nie był
pierwszą osobą mówiącą jej coś takiego, z czasem się
przyzwyczaiła, właściwie był czas, że chciała więcej mówić,
ale nigdy nie mogła znaleźć dobrych słów.
-Mogłabyś
mi chociaż odpowiedzieć?
Podniosła
głowę i spojżała na niego.
-Przepraszam,
ja po prostu nie jestem w tym dobra, w rozmowach.
-To
zauważyłem. I przestań w Końcu przepraszać.
Powiedział
to tonem, który zmusił ją do zastanowień, przecież nie żywił do
niej żadnych pozytywnych uczuć, więc po co miałby chcieć z nią
rozmawiać?
-Dlaczego
nagle chcesz....
Przerwał
jej gwałtownie wstając.
-Ponieważ
przed chwilą przyszli do mnie jacyś ludzie, jako do Odyna i zaczęli
pytać, jak to ja mogłem pozwolić Thorowi wybyć do Midgardu, do
swojej miłości, co przerodziło się dość szybko w monolog o ty
jaki on cudowny, więc chciałbym posłuchać o czymkolwiek co nie
jest Thorem, a ty jesteś jedną z dwóch osób znających moją
tożsamość, a Timorii nie mogłem znaleźć.
Pokiwała
szybko głową, żeczywiście wyglądał na...zmęczonego.
Zaczęła
się zastanawiać jak sformułować jakieś zdanie, albo pytanie.
-Zastanawiasz
się pewnie dlaczego tak go nie cierpię? - No i i zrobił to za nią.-
Otórz, wiesz jak to jest żyć w czyimś cieniu? Kiedy wszyscy widzą
cię tylko jako czyjegoś kogoś?
Na to z
pewnością miała odpowiedzieć.
-No,
cóż...wszyscy woleli moje rodzeństwo, ale to chyba jasne dlaczego.
Machnął
ręką.
-Ale tobie
nie przeszkadza chyba bycie w cieniu.
-Nie
szczególnie.
-Przez
całe życie byłe porównywany! Zawsze ten drugi! Nikogo nie
obchodziły moje osiągnięcia, tylko jego!
Ten temat
z całą pewnością był drażliwy. Mówił coraz głośniej i
głośniej.
-Nawet
kiedy ja niby zginąłem bohaterską śmiercią, a on sobie uciekł od
odpowiedzialności jaką jest tron, wszyscy podziwiają tylko niego!
Po pewnym
czasie mówił tak szybko i głośno, że z trudem w ogóle go
rozumiała.
-Loki?
Powiedziała
cicho, brak rekcji, dalej krzyczał, to co mówił przestało posiadać
jakikolwiek sens, teraz brzmiało już tylko jak brednie szaleńca.
Powtórzyła jego imię trochę głośniej, nic.
Jego słowa
zaczęły ją przerażać kiedy zaczął opisywać co by zrobił
komuś, kogo nawet nie znała, ale z pewnością budził w nim bardzo
złe uczucia, w jego oczach pojawiły się jakieś niepokojące iskry,
już chyba nawet przestał mówić do niej, po prostu mówił. Zaczął
opisywać rzeczy tak przerażające, że miała ochotę zakryć uszy.
Potem zaczął się jeszcze śmiać. Tego było zbyt wiele. Wrzasnęła
jego imię.
-Loki!
Odwrócił
się a wyraz jego twarzy sprawił, że momentalnie pożałowała tego,
że w ogóle się odezwała.
-Co!?
Wzdrygnęła
się na sam krzyk.
-Przerażasz
mnie.
Powiedziała
cicho.
Zaczął
się do niej zbliżać z tym samym przerażającym wyrazem twarzy,
instynktownie odsunęła się jak najdalej mogła.
-Przerażam
cię Jennyfair?
Sposób
w jaki wypowiedział jej imię, jakimś nienaturalnie wysoki głosem
sprawił, że natychmiast wstała i szybko ruszyła w stronę drzwi.
Zalała
ja fala zimna.
Były
zamknięte.
Powoli
odwróciła się, stał tuż przed nią.
Złapał
ją mocno za ramiona.
-Ty
nic nie rozumiesz!
Nie
miała pojęcia co robić, w ciągu całego swojego życia nie
widziała kogoś tak wściekłego, nie wiedziała nawet, ze tak silny
gniew był możliwy.
-P-przepraszam,
ale..
Szarpnął
nią w przód i w tył, udeżając nią w zamknięte drzwi i jeszcze
mocniej wbijając palce w jej ramiona.
-Mówiłem
ze masz przestać!!!
Starała
się uspokoić drżenie i spróbować jasno myśleć ale nie umiała.
Położyła
delikatnie lewą dłoń na jednej z jego rąk.
-Loki,
proszę puść mnie.
Puścił
jej ramię tylko po to by złapać jej nadgarstek z jeszcze większą
siłą.
Czuła jakby miażdzył jej kości, łzy bólu pojawiły się w końcikach
jej oczu.
-Loki,
proszę puść mnie, robisz mi krzywdę.
Przycisnął
ją do drzwi pochyli się tak, że patrzył jej prosto w oczy.
-Dlaczego
powinno mnie to obchodzić?
Chciała
z całych sił, żeby to już się skończyło, nie miała pojęcia
co zrobiła żeby wywołać w nim ten gniew, ale w tej chwili i tak
była zbyt przerażona, żeby móc znaleźć jakiś powód, jedyne co
wiedziała to: był wściekły, drwi były zamknięte, miał wyraźną
przewagę fizyczną, była przyciśnięta do zamkniętych drzwi, nie
miała drogi ucieczki, mógł ją teraz nawet zabić, mógł zrobić
co chciał.
-Ponieważ
jestem ci potrzebna i...
Znowu
uderzył nią o drzwi, kiedy jej głowa w nie udeżyła na chwilę
zrobiło jej się ciemno przed oczami, zamrugała patrząc na niego
z szokiem.
-I
co!?
-Powiedziałeś,
że ego nie zrobisz.
Odchylił
głowę w tył i się zaśmiał, to był zimny okrutny śmiech.
-Pozwól,
że coś ci przypomnę.
Nachylił
się tak, że ustami prawie muskał jej ucho.
Była
w stanie prawie usłyszeć bicie własnego serca. Wolną ręką
postawiła nacisk na jego klatkę piersiową starając się go
bezksutecznie odepchnąć. Znowu się zaśmiał.
-Jestem
kłamcą.
Wyszeptał
je prosto do ucha.
Odwróciła
głowę starając się odsunąć.
-Loki,
proszę, przestań...
Przesunął
drugą rękę z jej ramienia na szyję i lekko zacisnął palce,
wciąż nic się nie stało to było jakby ostrzeżenie.
-Jesteś
taka naiwna.
Próbowała
go kopnąć, tylko trochę zacisnął uścisk, tym razem poczuła
pewną zmianę w dostępie do tlenu. Jej klatka piersiowa unosiła
się niespokojnie w szybkich płytkich oddechach.
-Nie
masz pojęcia, co myślałem, kiedy zobaczyłem cię po raz
pierwszy...
-Puszczaj
mnie!
Krzyknęła
z całej siły starając się go odepchnąć.
-Jak
sobie życzysz.
Szarpnął
nią w bok odsuwając się.
Straciła
równowagę i przewróciła się.
Nagle
mocno udeżyła coś głową i straciła przytomność.
Loki
przez chwilę przyglądał się jej a potem zgiął się w pół i
zaczął głośno i gwałtownie kaszleć.
Jakby
sam zaczął się dusić.
*************************
Zafarbowane
na czerwono włosy dziewczyny zawisły po obu stronach jej twarzy
tworząc coś na podobieństwo kurtyny.
Oddychała
głęboko, oderwała dłonie od kuli na stole i przyłożyła je do
twarzy, tusz do rzęs i eyeliner spływały po jej policzkach, na
jej czole pojawił się kropelki potu,a z nosa leciała jej stróżka
krwi.
Poczuła
dłoń w skórzanej rękawiczce na jej ramieniu.
-Valerie.
Usłyszała
ostrzegaczy, aksamitny głos.
Podniosła
głowę.
-Nie
mogę tego tak długo robić, nie daję rady, nie mam tyle mocy, to
zaklęcie mnie wykończy.
Powiedziała
zmęczonym głosem.
Widząc
stan w jakim była lekko uścisnął jej ramię.
-Dobrze
na dziś się spisałaś, możesz już iść.
Wstała
na drżących nogach, doszła w ten sposób powoli do łazienki i
oparła się ciężko na blacie przed lustrem. Odkręciła zimną
wodę i zaczęła raz po raz obryzgiwać nią swoją twarz.
Spojżała
na swoje odbicie w lustrze.
Pozbyła
się już krwi i części czarnych smug makijażu z twarz, ale i tak
widać było, że jest w kiepskim stanie. Ciemne półkola pod jej
oczami, była niezdrowo blada, jej usta miały liczne ciemniejsze
punkty tak gdzie usunęła trochę naskórka gryząc je, w jej
nienaturalnie ciemnych oczach było widać tylko smutek i pustkę.
Nikt
nie zgadłby Ile ma lat, wyglądał na o wiele więcej.
*****************
Loki
wyprostował się i przestał kaszleć. Rozejżał się po pokoju,
jego oczy zatrzymały się na leżącej na podłodze postaci.
Jennyfair.
Co
się tu do cholery stało!?
Przykucnął
przy niej i lekko potrząsnął jej ramieniem.
Jego
wzrok przykuł czerwony ślad na jej nadgarstku, nie długo zmieni się
on z pewnością w siniaka a na samym nadgarstku zaczęła pojawiać
się opuchlizna.
Miała
też małe rozcięcie po prawej stronie czoła, pewnie udeżyła o
szafkę.
Przyłożył
dłoń do jej szyi, miała puls. Kawałek jej ramienia który nie był
zakryty rękawem sukienki, też był czerwony. Zsunął rękaw
całkowicie z jej ramienia. Ktoś ścisnął ją tak mocno, że jego
paznokcie zostawiły płytkie nacięcia na jej skórze.
Tylko
co się tu stało!? Pamiętał, że tu wszedł, zobaczył jak
Jennyfair próbowała rozmawiać z własnym odbiciem, potem rozmawiali
przez chwilę, potem podszedł do okna i......a co dalej!?
Nie
miał pojęcia.
Podniósł
dziewczynę bez trudu, była aż zbyt lekka, położył ją na łóżku
i usiadł na krawędzi, ona z pewnością będzie wiedziała co się
stało.
************************
Notka
od autorki:
Wybaczcie,
jestem za granicą i dopiero teraz dorwałam się do komputera żeby
to opublikować, ponieważ mój dziadek nie ma w Domu WiFi.
Przepraszam, że tak krótko, ale mam mało czasu.
Pozdrawiam.
Jessica/Chiara
Oj dużo błędów ortograficznych, ale o tym nie będę rozprawiać.
OdpowiedzUsuńJak mi serce biło, kiedy Loki zaczął szaleć! Na początek pomyślałam, że zrobiłaś z niego kompletnego szaleńca. I to jak traktował Jennyfair... Świetnie opisałaś tą scenę, a mi aż gorąco się zrobiło. A potem się okazało, że ktoś nim kierował. No no, zapętlasz akcje i nadal nie wiemy za wiele, ale to na plus.
Czekam na rozwój głównej bohaterki i na dalsze sceny z nią i z Lokim :)
Pozdrawiam!
A na marginesie, zapraszam do siebie :)
Dziękuję!
UsuńWłaśnie znowu to przeczytałam, i podziwiam Cię, że w ogóle coś zrozumiałaś, przeklinam komputer, który mam teraz do dyspozycji, poieważ w połowę klawiszy trzeba walić i nie ma prograu do sprawdzania błędów!
Tak, czy inaczej...
Ciesze się, że spodobał Ci się rozdział!
Pozdrawiam!