poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 1

  Notka od autorki: Przepraszam za tamtą czcionkę! Jednak niestety laptop na którym to piszę pokazywał ja ze trzy razy większą, jeśli wciąż jest za mała proszę napiszcie w komentarzu, bo ja już temu starem wrednemu urządzeniu nie ufam!
Pozdrawiam!
Chiara                                     

                                Rozdział pierwszy

To imię coś jej mówiło....coś kiedyś o nim słyszała...Loki. Oświeciło ją.
-Jesteś Bogiem kłamstw i....upadłym księciem Asgardu.
Na słowo upadłym skrzywił się lekko.
-Dokładnie. A ty jesteś....? Nigdy nic o tobie nie słyszałem.
Mówił to jakby wyśmiewał się z niej.
-Jestem normalną obywatelką Svartalheimu, żadnych ekscesów ani skandali.
Powiedziała ,nie była pewna o co mu chodziło.
Uśmiechnął się do niej, ale w tym uśmiechu nie było nic ciepłego, nic uprzejmego ani przyjaznego. Był zimny i przerażający.
Zdecydowała, że nie ma ochoty kontynuować z nim rozmowy, ani tej ,ani żadnej innej.
Chciałaby teraz wrócić do domu, do swojej rodziny i przyjaciół. Po prostu wyskoczyć z tego latającego czegoś i...
I wtedy znowu boleśnie przypomniała sobie ,że już nie ma do czego wracać. Tam gdzie jeszcze wczoraj stał jej dom były teraz tylko proch i kości. Mocno zacisnęła powieki i chwilę później poczuła gorące łzy spływające po jej policzkach, objęła się ramionami i spuściła głowę, czuła się jakby ktoś właśnie wyrwał jej serce z piersi. Nie wiedziała ile tak płakała zanim usłyszała.
-Mogłabyś się uciszyć? Staram się skupić.
Szybko poderwała głowę i wytarła łzy wierzchem dłoni. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo się trzęsła. Starała się przestać płakać, ale po prostu nie mogła.
-Słyszałaś mnie?
Zapytał tonem bardzo dalekim od uprzejmego.
Czy on nie miał serca!? Chyba nie oczekiwał, że będzie tak po prostu spokojnie siedziała po tym jak właśnie jej świat się zawalił!?
-P-przepraszam.
Wyszeptała, gdzieś pod tym całym bólem była wściekłość, na tych którzy to wszystko zrobili, na niego dlatego ,że traktował ją jak jakąś szmaciankę bez uczuć i w końcu na siebie za to ,że jak zawsze nie umiała się nikomu postawić, jak zawsze chowała głowę w piasek i przepraszała chociarz doskonale wiedziała, że nie ma za co. Nie umiała powstrzymać dalszych łez, czuła się taka....bezsilna, rozbita. Nagle jej czaszkę przeszyła fala bólu, wrzasnęła i złapała się oburącz za głowę.
-A teraz będziesz siedziała cicho?
Powiedział sztucznie słodkim głosem.
To był jakiś sadysta!
-Tak!
Wrzasnęła w agonii, wtedy ból ustał.
-Czyli się zrozumieliśmy i będziesz siedziała cicho?
Wyczuła w tym pytaniu jakąś ukrytą groźbę.
Szybko pokiwała głową i odsunęła się do jak najdalszego konta podciągając kolana pod brodę.
  To wszystko było co najmniej dziwne...skoro tak go irytowała, że był w stanie się nad nią znęcać, to dlaczego jej pomagał?
Dlaczego w jednej chwili groził jej śmiercią a w drugiej leczył jej rany?
Miał w ty jakiś cel, czy po prostu był tak zmienną i kontrowersyjną osobą?
 Miała tyle pytań, ale bała się co może się wydarzyć jeśli się teraz odezwie.
Siedziała tak przez dłuższą chwilę w milczeniu rozmyślając.
-Teraz radziłbym ci się czegoś przytrzymać.
Usłyszała.
-Słucham?
I wtedy wlecieli w jakąś wąską przestrzeń pomiędzy dwoma skałami, ich środek transportu uderzał o ściany. Próbowała się czegoś złapać, ale było już za późno, zaczęła uderzać we wszystkie ściany łódki cały czas starając się czegoś desperacko złapać. W końcu udało jej się czegoś przytrzymać, zacisnęła powieki i powtarzała w myślach ,,Niech to nas nie zabije, niech to nas nie zabije!"
Kiedy znowu zaczęli lecieć normalnie, usłyszała jego cichy śmiech, jego zmiany nastroju były naprawdę nie przewidywalne.
-Wiesz kiedy to mówiłem to, niekoniecznie chodziło mi o moją nogę.
Dopiero teraz zauważyła ,że kurczowo trzymała się jego lewej nogi tuż nad kostką, szybko odsunęła się znowu na bezpieczną odległość i wymamrotała coś zupełnie nie składnego.
Nagle zatrzymał łódkę gdzieś po środku lasu. Ostrożnie wstała i spojrzała na niego pytająco. Wtedy na jej oczach zmienił się w jakiegoś człowieka wyglądającego jak asgardzki żołnierz. Poczuła jak przechodzi przez nią jakaś fala, spojrzała na swoje dłonie, wciąż były dość blade, ale miały zdecydowanie bardziej naturalny dla ludzi i asgardczyków odcień.
-Co...
-Naprawdę myślisz, że zbiegły więzień i mroczny elf,- nazwę jej rasy powiedział z gniewem, którego nie rozumiała- mogliby sobie tak po prostu bez problemów wejść do pałacu Odyna?
To miało sens, zapewne gdyby tak po prostu weszli to wsadziliby ich do więzienia, jeśli nie zabili.
-N-nie?
Właśnie zdała sobie sprawę, że zabrzmiała jak skończona idiotka, ale co z tego już i tak ją tak traktował, więc chyba nie miało to już większego znaczenia.
Loki bez słowa na nowo uruchomił pojazd i znów wznieśli się w powietrze.
Po dłuższej chwili była w stanie zobaczyć Złote Miasto-Asgard. Lekko wychyliła się za krawędź, aby przyjrzeć się bliżej, nigdy nie widziała tego miejsca. Jej ojciec kiedyś kiedy był bardzo młody pojechał tam, czasami jej o tym opowiadała, często opowiadał jej o różnych rzeczach. ,,Już nigdy o niczym ci nie opowie" usłyszała grobowy, pusty głos w jej głowie. Znowu poczuła gorące łzy napływające jej do oczu. Nie, nie mogła znowu zacząć płakać, zacisnęła powieki i zmusiła się do przestania. Nie świadomie wychyliła się jeszcze bardziej, wtedy skręcili i zapewne wypadłaby gdyby ręka Lokiego nie złapała jej za włosy odciągając w tył.
-Masz zapędy samobójcze, jesteś w szoku, czy po prostu jesteś skończoną idiotką!?
Zapytał zirytowanym, zmęczonym głosem.
Nie wiedziała co powiedzieć, tak zatraciła się w myślach, że nie zauważyła niebezpieczeństwa!
-Wnioskując z wyrazu twojej twarzy nie myślałaś nad samobójstwem, więc szok czy idiotyzm, hm? A może i jedno i drugie.
Patrząc w podłogę w końcu odezwała się.
-Nie jestem idiotką.
Był zaskoczony tym ,że się odezwała, przez całą drogę musiał dosłownie zmuszać ją żeby powiedziała cokolwiek, zdecydowanie dziewczyna nie była osobą zbydtnio odważną, zdecydowanie była zdesperowana, musiała żeby zaufać komuś kto chwilę wcześniej prawie ją udusił i groził śmiercią. Z pewnością nie reagowała i nie zachowywała się racjonalnie. Wyglądało na to ,że jest zupełne rozbita a jego wybuchowe zachowanie z pewnością nie pomagało, ale po pewnym czasie uznał ,że ten przerażony wyraz jej twarzy jest całkiem zabawny.
-Myślę, że o tym będzie jeszcze czas się przekonać.
To już było lepsze, z doświadczenia wiedziała, że jeśli pozwoli się komuś nazywać się idiotką, kretynką lub czymkolwiek w tym rodzaju to będzie cię traktować tylko gorzej i gorzej. Wróciła do swojego konta i znowu podciągnęła kolana pod brodę.
                                        *****************
Wylądowali kilka minut wcześniej i właśnie szli złotym korytarzem pałacu tak jak wcześniej, Loki traktował Jennyfair jak szmacianą lalkę i ciągną ją za przed ramie nie zwracając najmniejszej uwagi na to ,że w ten sposób jeszcze trudniej było jej dotrzymać mu kroku. W końcu na chwilę zatrzymali się przy jednych z drzwi. Bez słowa wyjaśnienia otworzył je, wepchnął ją do środka i znowu wyszedł zostawiając ją samą. Wstała i rozejrzała się, cały pokój był w kolorach: zielonym, czarnym i złotym, było tam pełną książek i wyglądało na to, że nikogo dawno tu nie było.
Zauważyła kontem oka jakąś postać w lustrze stojącym w rogu pokoju, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to ona. Spokojnie podeszła do lustra i przyjrzała się zmianom ,które w niej zaszły. Była w miarę podobna, miała takie same, tylko bardziej delikatne rysy twarzy, jej skóra wyglądała bardziej ludzko, oczy wyglądały jak te, które miała większość istot ( białe białka, w tym wypadku jasno niebieskie tęczówki), włosy wciąż miała białe, ale był to biały graniczący z bardzo jasnym blond a jej uszy nie były już szpiczaste ach wciąż była tak samo nie zbyt wysoka (około metra pięćdziesiąt trzy). Odsunęła się od lustra i westchnęła, wciąż nie miała pojęcia dlaczego ją tu zamknął, może miał coś do załatwienia? Albo z jakiegokolwiek innego powodu. No cóż, nie zamierzała tu tak po prostu bezczynnie siedzieć. Wzięła przypadkową książkę ze stojącej przy ścianie półki i usiadła w stojącym obok fotelu. Na całe szczęście w przeciwieństwie do większości elfów znała język ,którym posługiwali się asgardczycy.
                                  **********************
  Było już strasznie późno, była to w stanie określić po tym ,że cały pokój ogarnęła niemal kompletna ciemność, ale ona była do ciemności przyzwyczajona i wciąż widziała wszystko bardzo dokładnie.
 Książka była o jakichś eliksirach, ale i tak skutecznie zabijała czas.
Zaczęła się już robić naprawdę zmęczona jednak była zdecydowana zaczekać na powrót Lokiego.
Nie wyglądało na to żeby miał wrócić szybko, i tak też nie było. Więc po kilku godzinach nawet nie zauważyła jak książka wysunęła jej się z ręki a jej głowa opadła na lewe ramie i pogrążyła się w głębokim śnie.

1 komentarz:

  1. Ciekawy rozdział.
    Jennyfair wydaje się zlękniona, samotna i nie może pogodzić się z tym co się stało... Nawet ją rozumiem.
    A Loki... Uwielbiam go nawet gdy jest taki arogancji ^^. Moja słabość.
    Życzę dalszej weny i pozdrawiam.
    ogien-i-lod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń